Dlaczego każda impreza kończy się w kuchni?

Weekend za pasem, porozmawiajmy o czymś luźniejszym, nie odbiegającym jednak od tematów kuchennych.

Minęły już dawno czasy, kiedy domowe kuchnie traktowano po macoszemu, kiedy były one tajemnymi komnatami, do których nigdy nie wpuszczono by nikogo spoza rodziny. Dzisiaj można zauważyć zupełnie inną tendencję. To kuchenne stoły i blaty, bardziej swojskie i przyjazne niż te w oficjalnej jadalni, skupiają przy sobie życie towarzyskie. I nawet jeśli impreza zaczyna się „na salonach”, to prędzej czy później, jeden po drugim, goście zaczynają trafiać do kuchni.

Pierwsze kroki kierują tam zwykle po dokładkę. Albo po to, by móc w spokoju zapalić, nie przeszkadzając dymem innym. Jedna osoba przyciąga drugą, zaczynają rozmowę. A kiedy wychodzi tam trzecia i kolejna, w salonie zaczyna robić się więcej przestrzeni i pada dobrze znane hasło: chodźcie do kuchni, tam jest lepsza impreza!

Co takiego mają w sobie kuchnie, że nikt nie jest w stanie oprzeć się ich sile przyciągania?

Może to cieplejsza atmosfera tych pomieszczeń, może ich dobrze znany kształt i budowa. W końcu w większości mieszkań kuchnie posiadają podobny rokład i te same, podstawowe elementy: lodówka, zlewozmywak, piekarnik, stół lub roboczy blat. Dzięki temu dobrze wiemy, gdzie znaleźć w ‘obcej’ kuchni kosz, gdzie powinny znajdować się przyprawy. To pozwala czuć się swobodniej. Do tego jeszcze jedzenie – ono zawsze pomaga przełamać lody, wyzwolić radość. Zwłaszcza, kiedy przygotowywane jest wspólnie. Z tego zapewne wynika tak duża teraz popularność przyjęć ‘kulinarnych’, podczas których grupa znajomych spotyka się właśnie w kuchni, po to by coś razem ugotować, a potem ze smakiem zjeść, wymieniając się nowinami i plotkami.

Niezależnie od tego, co dzieje się w naszym życiu, zawsze w końcu lądujemy przed lodówką lub kuchenką. A jeśli poznajemy kogoś lepiej, logicznym następstwem jest, że on poznaje naszą kuchnię. Sprawmy więc, by rzeczywiście było to miejsce sprzyjające spotkaniom.

Podobne posty